W poprzednim poście zapowiadałam, że szykuję dla Was małą
relację. Czasami zdarza mi się uczestniczyć w wydarzeniach kulinarnych, gdyż jest
to świetny czas na zdobycie nowych doświadczeń i inspiracji, a poza tym można
też kupić produkty często ciężko dostępne w zwykłych sklepach. Jak wiecie, nie
lubię nudy w kuchni, więc chętnie poznaję newsy w dziedzinie kuchni, a jarmarki
to świetna ku temu okazja, dlatego zapraszam Was dziś na małą relację śladami
Gdańska i jej Starówki, bo o tym obszarze będę Wam wspominała.
Będąc w Gdańsku na przełomie lipca i sierpnia nie można
zapomnieć o jednym z największych wydarzeń tego miasta – Jarmarku Dominikańskim
. Rynek Starego Miasta przyciąga wtedy nie tylko rzeszę turystów, ale także
mieszkańców. Z pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie, ze względu na targ
staroci, kulinarne oraz modowe stoiska, koncerty i wiele innych.
Dla kucharzy – amatorów, jakim jestem jest to po prostu raj smaków. Można tu spotkać mnóstwo stoisk z regionalnymi smakami, m.in.: pieczywem, przyprawami czy wędlinami. Można tutaj zobaczyć tak naprawdę każdy region świata. To świetny moment, aby zrobić małe kulinarne zapasy, ja m.in. zaopatrzyłam się w przyprawy, na które bardzo długo polowałam. Poznałam smak lutenicy – bałkańskiej pasty, którą zamierzam teraz przygotować w domu. Wraz z A. zjedliśmy przepyszną turecką chałwę, która jest o niebo lepsza od sklepowych odpowiedników. Taka lista moich zakupów byłaby dość długa, ale warto wspomnieć, że ceny są bardzo przystępne jak na produkty z całego świata. Robiłam małe rozeznanie w sklepach sprzedających produkty regionalne i można się czasami nieźle przestraszyć. Poza tym część budek oferuje także degustację, więc nie kupujemy w ciemno, co mnie bardzo cieszy, gdyż nie zawsze jestem zdecydowana, co chcę, szczególnie, gdy widzę coś nowego.
Owszem jarmarki organizowane są także w Warszawie, główne przed świętami, jednak ten w Gdańsku wygrywa ze wszystkimi. Ilość stoisk i jego różnorodność zachęci pasjonatów wielu dziedzin: wspomnianych wyżej kucharzy, smakoszy alkoholi, szafiarki, zbieraczy staroci lub obrazów etc.
Teraz natomiast zapraszam Was do obejrzenie zdjęć z jarmarku, na których przestawiłam Wam
najciekawsze wg mnie punkty tego wydarzenia. A ja przejdę dalej do mojej
relacji.
Gdańska Starówka oprócz jarmarku przyciąga także licznymi
restauracjami i kawiarniami. Chodząc od stoiska do stoiska można nieźle
zgłodnieć, więc wybraliśmy się z A. do smażalni ryb – Oskar (przy gdańskim
Żurawiu), w której się po prostu zakochałam! Już dawno nie jadłam tak dobrze
usmażonej i świeżej rybki. Albo to ja byłam tak głodna, że wszystko mi
smakowało:P Efektu na pewno dodawał fakt, że jedliśmy na pokładzie statku
(chyba! – nie znam się na rodzajach sprzętu morskiego i wszystko kojarzy mi się
ze statkiem). Od razu, gdy zobaczyłam to miejsce, wiedziałam, że muszę tam zahaczyć.
Ceny były przystępne, a porcje duże (płaci się za wagę ryby; my wybraliśmy po
mniejszym kawałku; w menu jest także wybór dodatków w postaci frytek, surówki itp.)
.
A na koniec muszę Wam wspomnieć o moim odkryciu roku- lodach azotowych! Jako ciekawostkę
wspomnę, że to jedyne takie miejsce na świecie (informacja od
Sprzedającego). Punkt w dzień nie został
przeze mnie zauważony, natomiast
spacerując wieczorem po Starym Mieście
oczy przykuwał święcący neon. Ze względu na kolejki najpierw odpuściłam,
jednak na drugi dzień nie wytrzymałam i wróciłam by spróbować. Punkt oferuje
lody w smakach alkoholowych (whisky, brandy, rum, Soplica malinowa) i
niealkoholowych (cytryna, kawa, czekolada). Ja wybrałam wersję cytrynową, za
która zapłaciłam 6,5 zł. Pan, który przygotowywał mi loda w specjalnej maszynie
był tak zaoferowany tym, że jestem blogerką kulinarną, która się zainteresowała
jego miejscem, że prawie zapomniał ode mnie zapłaty :). Mnie natomiast bardzo
intrygowała nietypowa maszyna, w której te cuda powstają. Nasuwa mi się jedno
pytanie: Czyżby niespełniony chemik z genialnym pomysłem na biznes? Musicie
przyznać, że pomysł miał niezły, ludzie są ciekawi nowości, więc produkt się
sprzedaje. Może pora pomyśleć o ekspansji na inne miasta? A może lepiej
pozostać oryginalnym i stanowić w przyszłości jedną z atrakcji Gdańska? Sama
nie wiem, co lepsze. Jednak za sam pomysł wielkie brawa i jeżeli teraz czyta to
ta osoba to serdecznie pozdrawiam!;) A smak lodów jest po prostu genialny, są one
wyraziste w smaku i ciut inne od tych typowych. Do kubeczka z lodem dodawana
jest bita śmietana i tutaj kolejny wielki plus – naprawdę bardzo dobrej
jakości. Jeżeli mieszkacie w okolicach
lub kiedyś będziecie w Gdańsku to musicie przy okazji spróbować lodów azotowych
Apokalipso. Ja tylko żałuję, że nie mam ich bliżej siebie.
Pozdrawiam,
Anulla
uwielbiam takie jarmarki! tyle pysznych rzeczy w jednym miejscu:)
OdpowiedzUsuńja byłam ostatnio w Tykocinie, u nas na Podlasiu na Biesiadzie Miodowej i mam zapas miodu na całą zimę:)
Miło zobaczyć Cię na zdjęciu, fajna babeczka z Ciebie:)
Byłam trzy razy na tym jarmarku, za każdym razem odkrywałam coś nowego, ale pamiętam ten pierwszy, miałam chyba z 10 lat i stałam w długim ogonku po fajne lniane spodnie...
UsuńA teraz jarmark przykuwa masą kolorów, produktów, bardzo to lubię :)
Bardzo lubię takie jarmarki, a dominikański odwiedziłam tak ze 3 razy, dopiero :)
UsuńKasia Jurek:ja również uwielbiam jarmarki - to nie tylko skarbnica kolorów, o których piszesz, ale i smaków:D
UsuńKarmel: to żeś poszalała z tym miodem! dziękuje - czas najwyższy się ujawnić bardziej:P
ależ musiało być fajnie!
OdpowiedzUsuńJa niestety mam zbyt daleko do Gdańska :-( a szkoda...
OdpowiedzUsuńja może nie mam rzutu beretem, ale Gdańsk uwielbiam i fajnie było do niego wrócić i trafić na jarmark:D
UsuńJa tez je uwielbiam, zawsze jest tam tyle pyszności :)
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam na tej imprezie i bardzo mi się podobało, choć powiem, że tłumów nie lubię:(
OdpowiedzUsuńteż wolę bez tłumów, ale na tego typu imprezach trzeba się z nimi liczyć i nawet mi one nie przeszkadzają:)
Usuńsuper sprawa, widać, że świetnie się bawiłaś ;)
OdpowiedzUsuńto prawda!:) chętnie bym wróciła - szczególnie na te lody azotowe:D
UsuńPo zdjęciach widać że wycieczka się udała. Ale przyznam się szczerze że jestem tak zmęczona że już nie mam siły czytać. czekam tylko aż mi się leczo w słoikach zagotuję i idę do mojej poduszeczki. Obiecuję przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJarmarki uwielbiam :)) Zdjęcia świetne :))
OdpowiedzUsuńAle czad! i ja ominęłam nie miałam pojęcia o tych lodach
OdpowiedzUsuńto musisz koniecznie je spróbować;) Tym bardziej, że są to Twoje rejony:)
UsuńTeraz popijając kawę przeczytałam artykuł.
OdpowiedzUsuńJarmarki to jest naprawdę świetne miejsce na spędzenie wolnego czasu, można zobaczyć, skosztować oraz nabyć wiele ciekawych rzeczy. Zazdroszczę tej pysznej ryby:)
wybrałabym się chętnie!
OdpowiedzUsuńWspaniałe przeżycie i doświadczenie! :) Wybrałabym się też chętnie na ten jarmark :)
OdpowiedzUsuńOj tak. Znam to uczucie, kiedy nie wiadomo czego spróbować, co dotknąć i co kupić. Przez tyle lat przyciągał mnie Jarmark Św. Dominika...W końcu się ciut znudził. Wdarła się chińszczyzna i paski za 5zł. Najlepsze były czasy, kiedy były wyłącznie do kupienia antyki, starocie, używane książki i wspaniałe jedzenie.... Mimo wszystko uważam, że warto się tam wybrać! A sam Gdańsk? No wiesz- moje miasto, więc kocham je do bólu! :D
OdpowiedzUsuńtak wiem wiem! Ale ja również je uwielbiam. Jest genialne architektonicznie. A antyki są nadal, jedzenie też można wyhaczyć ciekawe, ale wiadomo wszędzie się wkradają różne rzeczy i wspomnienie lepsze będą z dzieciństwa - mam podobnie z wieloma rzeczami:)
UsuńBardzo lubie ten jarmark :)
OdpowiedzUsuńa szczególnie pajde chleba ze smalcem!;D
Świetna relacja, sama chętnie wzięłabym w czymś takim udział:) A te lody mnie także zaintrygowały!:)
OdpowiedzUsuńjak pojadę do mamy, to na pewno skiknę kupić takie lody :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie imprezy i bardzo często biorę w nich udział :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam okazji być na Jarmarku w Gdańsku. Może to się kiedyś zmieni :) A te lody czad! Chętnie bym spróbowała także alkoholowe :)
OdpowiedzUsuńteraz też bym wzięła alkoholowego:D na pierwszy ogień wolałam zwykłego, aby mieć porównanie:D
UsuńByłam z 8 lat temu chyba w tym czasie w Gdańsku i też się na Jarmark załapałam, super było ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze przede mną:)
OdpowiedzUsuńbyłam kiedyś na takim jarmarki i czułam się tam jak ryba w wodzie:) te smaki i zapachy nie do opisania:)
OdpowiedzUsuńW nocy wróciłam z weekendowego wyjazdu do Trójmiasta i tak, jak Ty - uwielbiam je :) a Gdańska starówka zachwyca mnie za każdym razem, ma świetny klimat, zupełnie inny, niż starówka w Warszawie. Spacerując po gdańskiej starówce natrafiłam na "budkę" z lodami azotowymi. Zauważyłam ją dopiero drugiego dnia, całkiem przypadkiem. Muszę powiedzieć, że klientów przy niej nie było, a szkoda, ponieważ przeczytawszy Twoją wypowiedź uważam, że warto zahaczyć o te miejsce i spróbować takiego rarytasa, zamiast po raz kolejny kupować sobie słynne włoskie lody kręcone. Niestety, ja nie miałam już miejsca w żołądku, aby ich spróbować, ale wiem jedno - jest to kolejny powód dla mnie, aby za rok (już po raz kolejny) wrócić do Gdańska :)
OdpowiedzUsuńto prawda, warszawska Starówka nie umywa się do gdańskiej. Ja też pierwszego dnia ją przegapiłam, aczkolwiek wieczorem, gdy dużo się działu na Starówce bo był koncert to były spore kolejki, więc odpuściłam, co nie zmienia faktu, że wiedziałam, że muszę je spróbować jeszcze przed wyjazdem. To fakt zamiast brać lody włoskie, które wahają się w podobnych cenach, ja wolę spróbować nowości:)
Usuńlubię tego typu eventy ;) zawsze chodzę jak małe dziecko i podziwiam wszystkie te smakołyki. Najchętniej wykupiłabym połowę! :)
OdpowiedzUsuńPS. U mnie mały konkurs w formie rozdania. Trzeba odpowiedzieć na jedno, krótkie pytanko. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału ;)
Bardzo lubię ten jarmark i miałam okazję być na nim parę razy!
OdpowiedzUsuńLody azotowe, czyli chłodzone -zamrażane płynnym azotem. Miałam okazję wypróbować, więc odrazu powiem, że pan nie jest jedynym co robi takie lody…poza tym azotu używa się również do konserwacji pakowanej żywności, głównie mięsa, a jako biolog mogę dodać, że płynnym azotem zamraża się po prostu wszystko.
Pozdrawiam serdecznie Gosia
dobrze poznać zdanie eksperta w tej dziedzinie:) ja tylko byłam zwykłym konsumentem i podkreśliłam to, co przekazano mi w rozmowie:) Aczkolwiek wiem, że lody Apokalipso są opatentowane, bo trafiłam przypadkiem na informacje urzędu patentowego w BIP-ie.
UsuńDziękuję jednak za przydatne w tej dziedzinie info!:)
witam wszystkich,
OdpowiedzUsuńDziękuję Anulla za tak fajny opis mojego punktu, dopiero dzisiaj wszedłem na tą stronę (odpowiadając od razu, tak przeczytałem i również Cię pozdrawiam!)
Dzięki za wszystkie pozytywne opinie i ciepłe słowa. To niesamowicie budujące, kiedy wdraża się jakiś szalony pomysł walcząc ze wszystkimi instytucjami jakie można sobie wyobrazić, a później nie chcący wchodzi się na taką stronę jak ta.
Obecnie pracuję nad rozbudową maszyny, zapraszam w wakacje na jeszcze bardziej ulepszoną ich wersję. Mam nadzieję że Was nie zawiodę.
Ps. co do unikatowości tych lodów, to nadal podtrzymuję że nie ma na świecie takich lodów - nie chodzi tu o sam fakt mrożenia azotem, ale sposób ich produkcji, tzn. technologia ich przygotowania.
doskonale wiem jak takie słowa budują, sama pamiętam jak zaczynałam przygodę z blogiem - trochę dla przygody, trochę by wreszcie to wszystko uporządkować, co było na kartkach i nie spodziewałam się takiego odzewu, a tym bardziej, że sama się tak rozwinę (i to nie tylko kulinarnie). Co do instytucji, szczególnie specyfiki urzędu to będę trochę bronić, Ci pracownicy nie zawsze wiele mogą - prawo wyznacza ramy, które urzędnicy wykonują i nie zawsze mogą iść na rękę - szczególnie gdy regulacja jest obligatoryjna a nie fakultatywna, bo inaczej sami naruszają przepisy. Wielu ludzi niestety tak na to nie patrzy, choć wiem, że urzędnicy mają być dla obywatela i mu starać się pomóc (ale w granicach prawa) i może być bardzo miły, ale po prostu nie móc.
UsuńStrasznie lubię Gdańsk, ostatnim czasem nie byłam w nim kilka lat, więc mam nadzieję, że teraz szybciej wrócę - szczególnie na te lody (tym razem alkoholowe!:)).
Ps. prawo nie jest mi obce, ale kwestie biologiczno - chemiczne już tak:P